Buskie opowieści. Korekta. Po śmierci Ludwika Węgierskiego w 1382 r. nastąpił w Polsce długi, bo dwuletni, okres bezkrólewia. W tym czasie ważyły się losy dopiero co zjednoczonego i okrzepłego Królestwa Polskiego.
Wprawdzie Andegaweńczyk jeszcze za życia zapewnił sukcesję tronu, przyznając szlachcie w Koszycach korzystne dla niej przywileje w zamian za zgodę na koronację jednej z córek, ale to wcale nie oznaczało, że umowa musiała być dotrzymana, zważywszy, że do tronu polskiego pretendował również, popierany przez część Wielkopolan, książę mazowiecki Siemowit IV Piastowicz. Wedle zapisu na tron Polski przeznaczona była starsza z córek, Maria, podczas gdy Jadwiga miała odziedziczyć tron węgierski. Tymczasem sprawa nie wyglądała wcale tak prosto. Na męża Marii naznaczono syna cesarza Karola IV, Zygmunta Luksemburczyka – margrabiego brandenburskiego. Polakom nie w smak była osoba Luksemburczyka przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze był Niemcem, a po drugie rządziłby nie z Krakowa, lecz z innej stolicy – podobnie jak poprzednik, Ludwik Węgierski. Należało działać szybko i skutecznie, aby – zachowując testamentowy zapis – wyeliminować równocześnie z gry niechcianego Niemca. Pierwsi zebrali się Wielkopolanie. Przybyli 25 listopada 1382 roku do Radomska i tam ustalili, że na tronie polskim chcą tylko tę królewnę, która na stałe zamieszka w Polsce. Spisano stosowny dokument i przesłano go do panów małopolskich, aby ci potwierdzili ich wolę. Zjazd rycerstwa krakowskiego i sandomierskiego odbył się w Wiślicy 6 grudnia 1382 r. Do nadnidziańskiego grodu przybyli także wysłannicy Elżbiety Bośniaczki, wdowy po Ludwiku, którzy w jej imieniu zanieśli prośbę, aby Małopolanie dochowali wierności jej i córkom, i by nie przysięgali nikomu innemu. Zgromadzeni musieli rozwiązać poważny dylemat: jak dochować wierności wcześniejszym ustaleniom, a równocześnie spowodować, by Andegawenka na stałe osiadła w Krakowie. Ponieważ nie było żadnych szans, aby Maria, żona Zygmunta Luksemburczyka, sama zamieszkała na Wawelu, postanowiono, że stolec krakowski obejmie młodsza siostra Marii – Jadwiga. Nie mogło być lepszego rozwiązania. Oba zjazdy udowodniły, że Polacy potrafili nawet w okresie bezkrólewia myśleć kategoriami państwa. Wykazali przy tym wielką dojrzałość polityczną, a także talent dyplomatyczny. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że wszystko przebiegało bezkolizyjnie i zgodnie. Od momentu zjazdu w Wiślicy do przyjazdu Jadwigi do Polski upłynęły jeszcze długie dwa lata, w czasie których ziemie nasze stały się widownią wyniszczającej wojny domowej Grzymalitów z Nałęczami w Wielkopolsce, gdzie wciąż żywa była myśl odłączenia tej dzielnicy od Korony. Nie zaprzestał zabiegać o tron Siemowit mazowiecki. Powziął decyzję, że porwie jadącą do Polski królewnę Jadwigę i siłą zaciągnie do ołtarza. Przejrzano jego zamiary i uniemożliwiono mu zrealizować zuchwałe plany. Zrodził się nowy problem, jak zerwać zaręczyny Jadwigi z młodym i pięknym Wilhelmem austriackim i skłonić młodziutką królewnę do zamążpójścia za niemłodego już i niepięknego „niedźwiedzia litewskiego”, Jagiełłę. Upór, determinacja i mądrość panów małopolskich doprowadziły – jak wiemy – do szczęśliwego finału, który zaowocował sławną unią polsko-litewską, a w przyszłości narodzinami nowej dynastii.